„Content is king” to hasło znane w świecie SEO od dawna. Obecnie jest aktualne jak nigdy i paradoksalnie – mniej nadużywane niż jeszcze kilka lat temu. Czy to kwestia dezinformacji?
Kiedyś, gdy większość sprawy dało się załatwić linkami, branża wmawiała nam, że ważny jest wartościowy content, a teraz – gdy faktycznie rozbudowana treść na serwisie może działać cuda – niektórzy wolą ten aspekt przemilczeć. O tym, jak jest on ważny, niech świadczy obecność bloga na stronie prawie każdej agencji SEO, również naszej. Czy jest to po prostu „must have” i sztuka dla sztuki produkowana wyłącznie pod Googleboty? Agencje wszak nie zdradzają swojego know-how i z reguły powielają tylko powszechnie znane informacje. Ale może jednak taki blog jest w niektórych przypadkach autentyczną wartością dodaną? Oczywiście będziemy się starać, by tak właśnie było.
Każdego naszego klienta przekonujemy do rozbudowywania contentu w obrębie serwisu. Mamy przy tym pełną świadomość, że takie postawienie sprawy może się wydawać zupełnie nieżyciowe. Świat idzie w stronę minimalizmu, modne są „ascetyczne” witryny czy strony typu one-page. Każde kolejne badania czytelnictwa pokazują, że Polacy czytają bardzo mało i z roku na rok coraz mniej. Użytkownik, jeśli już szuka na serwisie konkretnych informacji, chce je otrzymać w formie krótkiej i przejrzystej, a już zupełnie nie interesuje go, czy te same dane znajdzie na kilku innych stronach www. Dlaczego zatem rozbudowanie unikalnego contentu i przemycenie słów kluczowych jest prawie zawsze priorytetową zmianą, jaką zalecamy pracując nad pozycjonowaniem serwisu?
Otóż unikalne treści i nasycenie słowami kluczowymi to z każdą kolejną aktualizacją algorytmu Google coraz ważniejszy czynnik rankingowy. Oczywiście nie musimy stosować się do wytycznych tej najpopularniejszej wyszukiwarki na świecie, bo jak zawsze podkreślamy – Google to nie internet (i odwrotnie). Jeśli jednak chcemy włączyć się do walki o wysokie pozycje, odbywa się ona na boisku tej korporacji z Mountain View, według ustalonych przez nią zasad. A te są w tym przypadku dość konkretne – aby osiągnąć topy, powinniśmy budować wartościowy content. Jak to zrobić? Nie jest to zadanie tak łatwe, jakby mogło się wydawać, nawet dla osoby dobrze władającej językiem polskim i potrafiącej pisać. Działania zgodne z intuicją i zdrowym rozsądkiem nie zawsze idą w zgodzie z wytycznymi wyszukiwarki czy szerzej – z tym, co „docenia” Googlebot.
Jakiś czas temu miałem w domu problem natury hydraulicznej. Wpisałem w Google stosowną frazę i przejrzałem oferty kilku pierwszych serwisów. Co rzuciło mi się w oczy jako specjaliście SEO? Otóż prawie każda strona firmowa spośród tych okupujących najwyższe pozycje posiadała zakładkę blog/aktualności/porady. Oczywiście jestem na 90% pewien, że w żadnym wypadku nie były one pisane przez autentycznego właściciela czy pracownika firmy, a po prostu przez zatrudnionego do tego copywritera, co nie zmienia faktu, że w jakimś stopniu musiały zadziałać. Nie jesteście dalej przekonani? Polecam wejść na stronę Media Marktu lub Saturna. Każda kategoria i podkategoria posiada stosowny opis na około tysiąc znaków. Można nie zauważyć? Owszem, ale zauważy to Googlebot i stosownie doceni. Czy wielka firma, którą stać na poważne kampanie reklamowe w radiu i telewizji, inwestowałaby w treści na stronę, gdyby nie miało to znaczenia? Wielce wątpliwe.
Są to 2 argumenty, jakie często przytaczam w rozmowach z klientami, którzy z reguły nie są zadowoleni z perspektywy rozbudowywania i modyfikowania treści na swoich serwisach. Przytaczam, bo są dość spektakularne i mogą tym nieprzekonanym dać do myślenia. Ja sam bowiem widziałem dziesiątki przykładów na to, jak wzbogacanie serwisu w unikalne treści poprawia widoczność w Google, więc nie potrzebuję dalej się w tym przekonaniu utwierdzać. Nie przez przypadek content marketing jest obecnie modnych hasłem i jednym z elementów oferty większości agencji działających na rynku marketingu internetowego. Inna sprawa, że hasło to jest nadużywane i często źle rozumiane, ale to już temat na osobny wpis (trochę szerzej piszemy o tym tutaj).
Warto pamiętać, że rozbudowywanie treści w obrębie serwisu ma wiele atutów, nie zawsze związanych bezpośrednio z pozycjonowaniem. Oprócz tego bowiem, że wzmacniamy serwis jako całość, poprawiamy pozycje fraz tzw. „długiego ogona” i pozyskujemy naturalne odnośniki (wartościowy content jest linkowany przez zwykłych użytkowników), budujemy pozycję danej firmy, jako przyjaznej użytkownikowi i będącej ekspertem w branży. Dlatego też samo pisanie zwykłych opisów ze słowami kluczowymi będzie coraz częściej ustępować eksperckim kampaniom content marketingowym, które przyniosą określone zyski natury wizerunkowej i sprzedażowej. Pamiętajmy zresztą, że content to nie tylko sam tekst pisany. Wszelkiego rodzaju zdjęcia, filmy czy infografiki – wszystko to wzbogaca dany serwis i jest docenianie zarówno przez użytkownika, jak i robota Google.
Wspomniałem, że teksty pisane na strony internetowe rządzą się trochę innymi prawami niż moglibyśmy intuicyjnie oczekiwać. Nie jest to wiedza tajemna, ale zanim rozpoczniemy działania na własną rękę, warto upewnić się, że nie robimy więcej szkody niż pożytku. Ważne jest bowiem odpowiednie nasycenie słowami kluczowymi nie tylko jednej podstrony, ale i całego serwisu, unikanie duplikacji (również wewnętrznych) i nade wszystko – zachowanie zdrowego rozsądku. Bo przecież – o czym niektórzy zapominają – można przesadzić w drugą stronę i doprowadzić do przeoptymalizowania witryny, a w tym przypadku zjawiska nazwanego „keyword stuffing”. A to już coś, czego bagatelizować nie sposób, bo algorytm Google o nazwie Panda śledzi tego typu przewinienia i może za nie ukarać sztucznym obniżeniem pozycji. Warto również pamiętać o mało znanym zjawisku kanibalizacji słów kluczowych. Nieumiejętne budowanie contentu może sprawić, że robot Google’a zupełnie się w treści witryny pogubi i zacznie wyświetlać w wynikach wyszukiwania nie te podstrony, które byśmy chcieli, często na niższych pozycjach.
Oczywiście nie zdradzę tutaj pełnego know-how firmy Seolit związanego z budową treści w obrębie serwisu. Dzielimy się nim jednak w stu procentach z osobami, które podpisały z nami umowę, jak również prowadzimy szkolenia z tego elementu marketingu w wyszukiwarce (więcej informacji). Zachęcam zatem do obdarzenia nas zaufaniem. Przeszło dwieście serwisów, którymi zajmowaliśmy się w swojej karierze na przestrzeni minionych 6 lat, to ogromna próba dająca nam doskonały ogląd sytuacji.
Wracając do tytułowego pytania – czy blog to jedynie „must have” i sprytny trick stosowany pod robota Google’a, czy raczej autentyczna wartość dodana dla serwisu firmowego lub sklepu internetowego? Niestety często to pierwsze, ale zdecydowanie zalecamy, by nie traktować dodatkowych treści jako zła koniecznego. Stworzenie profesjonalnych, angażujących użytkownika tekstów jest stosunkowo tanie, możliwe w prawie każdej branży i może przynieść zaskakująco dobre rezultaty. Tak też widzimy naszego bloga. W sposób oczywisty nie możemy podzielić się tajnikami pracy dającymi nam przewagę nad konkurencją. Nie chcemy też w odtwórczy sposób przekazywać informacji branżowych, bo to robi co druga agencja. Nastawiamy się raczej na styl publicystyczno-komentatorski, który – jak mamy nadzieję – nie tylko zwróci uwagę na wiele problemów związanych z tematem pozycjonowania, ale też pokaże naszą ofertę od innej, bardziej ludzkiej strony. Dlatego też – zapraszamy do lektury, a w razie pytań, wątpliwości, sugestii, czy – co nas niezmiernie ucieszy – chęci skorzystania z naszych usług – prosimy o kontakt mailowy albo telefoniczny.
Autor: Krzysztof Sacała
Ps. W pierwszym wariancie miał to być zwykły tekst powitalny, ale jako się rzekło – content is king.